Uuuu... ponad rok ciszy na blogu... Pracy dużo, zajęć dużo, pasji też dużo...
Nie będę obiecywać poprawy, bo pewnie bym tej obietnicy nie dotrzymała, ale w zamian tego, dziś dużo zdjęć :) choć nie wiem, czy ktoś tu jeszcze zagląda...
Wyprawę za koło podbiegunowe mogę chyba śmiało nazwać (póki co) wyprawą mojego życia, bo o ile samolotem latałam w różne odległe miejsca, to prawie 3 tys. km przejechanych autem (i drugie tyle z powrotem) przydarzyło mi się pierwszy raz. Mimo zmęczenia i spartańskich warunków w podróży, było cudownie i zobaczyliśmy dzięki temu sześć pięknych państw!
Miejscem docelowym była jednak norweska część Laponii... Pokochałam to miejsce już za piewszym razem, gdy byłam tam w marcu i panowałam tam wówczas sroga, acz piękna zima.
A lato? A może raczej wiosna? bo na przełomie czerwca i lipca za kołem podbiegunowym kwitną mlecze i bez.. Zobaczcie sami.
A to już krajobraz Szwecji oraz uroczy przystanek autobusowy w Finlandii. |
Ukryte we mgle wybrzeże Bałtyku na Łotwie... |